
Walka o bydgoski hufiec

Czas ofensywy
„ Ojczyzna nasza przeżywa dramatyczne chwile. Każdy z nas stawia sobie wiele pytań, na które niejednokrotnie nie znajdujemy odpowiedzi”. To fragment mojego Rozkazu ( komendanta bydgoskiego Hufca ) z 20 stycznia 1982 roku.
Po wprowadzeniu, 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego wszyscy przeżywaliśmy wstrząs psychiczny i społeczny. Sprawy, którymi żyliśmy do niedawna nie tyle stawały się mało ważne, ale zeszły na drugi plan. Otaczająca rzeczywistość nie napawała optymizmem. Wszechwładna służba bezpieczeństwa, aresztowania, internowania, godzina policyjna, na każdym kroku patrole milicji i wojska mające prawo do rewizji i zamykania pod byle jakim pretekstem, wywoływały ogólny stan apatii i przygnębienia. Do tego dochodziły takie „udogodnienia”, jak wyłączone telefony, faksy, cenzura korespondencji, obowiązek posiadania zezwoleń władz na wyjazd poza miejsce zamieszkania. Permanentne szykany, utrudnienia i pokazywanie kto tu rządzi, miały zdaniem władz doprowadzić do szybkiej „normalizacji”. Na podstawie dekretu o stanie wojennym pozbawiono pracy i stanowisk wielu ludzi, którzy wcześniej stali na czele posierpniowych idei.
Nie miejsce tu na rozpamiętywanie tamtego trudnego czasu. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że tak jak większości Polakom, tak i nam harcerzom przyszło zderzyć się z nową rzeczywistością, nowymi problemami.
Jak łatwo się domyśleć przeciwnicy zmian w harcerstwie triumfowali. Nareszcie wszystko wracało do normy i wszelkie pomysły o jakiejś tam odnowie mogły odejść do lamusa. Jak zauważył na zwołanej 15 stycznia 1982 roku odprawie etatowej kadry bydgoskiej Chorągwi jej komendant hm.PL Jan Graczkowski: „Harcerstwo nie jest od biegania w krótkich spodenkach. To poważna organizacja, której celem jest socjalistyczne wychowanie młodzieży. Kadra etatowa w imię politycznych pryncypiów, musi dawać osobisty przykład ideowego zaangażowania”.
Po tej odprawie odbyły się indywidualne rozmowy komendanta z każdym z pracowników. Doskonale zdawałem sobie, że po tym wszystkim co działo się w bydgoskim Hufcu w ciągu ostatniego półtora roku, mój czas na funkcji komendanta Hufca dobiegł końca. Komendant Chorągwi stwierdził, że mogę nadal być komendantem pod kilkoma warunkami. Otóż zdecydowanie i natychmiast rozprawię się z KIHAM, nawiążę bardziej aktywną współpracę z władzami politycznymi miasta i zawnioskuję do Komendy Chorągwi o odwołanie z funkcji …., i tu podał mi nazwisko osoby zatrudnionej w Hufcu na kierowniczej funkcji. Poza tym oczekiwał ode mnie deklaracji „bezwzględnej” lojalności wobec przełożonych.
Moją odpowiedzią na te oczekiwania było złożone po kilku dniach wypowiedzenie z pracy. Poinformowałem komendanta Chorągwi, że nie mogę spełnić jego oczekiwań, gdyż nie byłoby to zgodne z moim sumieniem.
15 stycznia 1982 roku odszedłem z pracy etatowej w ZHP. Funkcję komendanta Hufca pełniłem społecznie do 5 marca, kiedy to zastąpił mnie hm.Lech Ciabach, pełniący wcześniej funkcję kierownika Wydziału Starszoharcerskiego w bydgoskiej Komendzie Chorągwi. Wspominam to wszystko dlatego, że moje odejście z pracy etatowej w harcerstwie, jak też z funkcji komendanta Hufca wywołają w przyszłości bardzo istotne reperkusje. Będzie początkiem zmian i wydarzeń, które wpłyną na losy moje i nie tylko.
Pomimo zamiarów, tak władze bydgoskiego Hufca, jak i Chorągwi, nie zabrały się do natychmiastowej „rozprawy” z KIHAM, gdyż nie było specjalnych powodów. Bydgoskie środowisko nie wychodziło początkowo przed szereg, co nie dawało pretekstu do ataku. Myślę, że był to ze strony KIHAM prawdziwy majstersztyk polegający na całkowitym zmyleniu przeciwnika. Władze Hufca i Chorągwi mogły się pochwalić przed Główną Kwaterą ZHP i lokalnymi władzami politycznymi, że całkowicie panują nad sytuacją i żadna „ ekstrema” nie podskoczy. Obserwując sytuacje w różnych innych środowiskach harcerskich w Polsce, to rzeczywiście Chorągiew Bydgoska miała prawo kreować się na bastion „stabilizacji i spokoju”.
Tymczasem środowisko skupione wokół KIHAM, w myśl szaroszeregowej zasady działania bez rzucania się w oczy, realizowało swój program pracy harcerskiej. Tak jak wiele innych środowisk opozycyjnych, zacieśniono współpracę z Kościołem. Pozwalało to na organizację wielu zbiórek i spotkań okolicznościowych w pomieszczeniach kościelnych, takich jak: sale katechetyczne, domy zakonne, czy kaplice itd.). Wiele spotkań odbywało się w mieszkaniach prywatnych. Oczywiście SB prowadziła stałą inwigilację wszystkich środowisk, w tym i harcerskiego (o czym świadczą odkrywane dzisiaj w archiwach IPN dokumenty). Brak jednak było podstaw do postawienia komukolwiek zarzutu o działania niezgodne, jak to się wówczas mówiło „z prawem”.
Przełomowym momentem dla „niepokornego” środowiska harcerskiego w Bydgoszczy było spotkanie w dniu 22 maja 1982 roku z okazji 71. rocznicy powstania Harcerstwa. O ironio! Potrzeba było stanu wojennego, aby wielu z nas spotkało się po tej samej stronie barykady i aby okazało się, że wyznając te same wartości dążymy do wspólnego celu. Tym celem, wbrew rozgłaszanym przez harcerskie władze opowieściom, nie było obalanie kogokolwiek czy dążenie do destrukcji. Chcieliśmy tylko, aby harcerstwo umocowane na właściwym Prawie wychowywało młode pokolenie w służbie dla Boga i Polski.
Podczas spotkania oceniono sytuację w bydgoskim Hufcu jak i w Polsce. Uzgodniono formy kontaktu i miejsca spotkań. Przedyskutowano również wspólne działania i zadania programowe. Przyjęto zasadę, że jakiekolwiek działania nie mogą narażać harcerzy i instruktorów na szykany ze strony władz harcerskich i służby bezpieczeństwa. O tym jak dalece było to słuszne świadczą dokumenty znajdujące się w IPN, a z których wynika, że bydgoskie środowisko było systematycznie (nie zawsze skutecznie) inwigilowane przez SB.
Trzeba pamiętać, że KIHAM, jako „struktura” najbardziej kojarzona z harcerską i polityczną opozycją, działał wówczas jeszcze legalnie. Wszystko diametralnie zmieniło się, gdy 26 czerwca 1982 roku Rada Naczelna podjęła uchwałę ( nr 31 ) o rozwiązaniu Rady Porozumienia KIHAM. Pomimo, że byłem wówczas członkiem Rady Naczelnej, nie uczestniczyłem w tym posiedzeniu. Powodem mojej nieobecności były obowiązki służbowe. Nie oznacza to bynajmniej, że fakt rozwiązania „de facto” KIHAM przyjąłem do akceptującej wiadomości. Przypominam, że w RN pełniłem funkcję przewodniczącego Komisji Pracy Kręgów Instruktorskich. To właśnie ta Komisja mogła się poszczycić bardzo istotnymi osiągnięciami w zakresie współpracy z Radą Porozumienia.
Dnia 21 lipca wystosowałem na ręce naczelnika ZHP druha hm.PL Andrzeja Ornata list otwarty, w którym wyraziłem swoje oburzenie z powodu rozwiązania Rady Porozumienia. Pozwolę sobie na przytoczenie jego fragmentu /cyt./:
„Każdy kto uważa, że rozwiązanie Rady Porozumienia rozwiązuje problemy jest w wielkim błędzie. Jako przewodniczący Komisji Pracy Kręgów Instruktorskich i Ruchów Programowo – Metodycznych uczynię wszystko, aby dramat ten rzucający wielki cień na harcerską odnowę znalazł pozytywne rozwiązanie. Nie chciałbym bowiem wstydzić się po latach swojego tchórzostwa i mieć świadomość, że trzeci punkt Prawa Harcerskiego był dla mnie pustym frazesem”.








Z Archiwum Zespołu historycznego ZHR Bydgoszcz
List przekazałem do tygodnika ZHP „ Motywy” i wręczyłem osobiście przewodniczącemu Rady Porozumienia KIHAM druhowi hm. Stanisławowi Czopowiczowi. Oczywiście w „Motywach” listu nie wydrukowano – obowiązywała cenzura. Muszę przyznać, że z perspektywy czasu jestem dumny z treści tego listu. Gdy przed grudniem 1981 roku zastanawiałem się często, jakie będą efekty trudnej współpracy z bydgoskim KIHAM, nie przyszło mi wówczas do głowy, że to perturbacje wokół KIHAM przyczynią się do radykalizacji moich poglądów, że nadejdzie czas, gdy pójdziemy wspólną drogą.
Rozwiązując Radę Porozumienia władze ZHP, na własne życzenie, w imię „politycznych pryncypiów”, wyhodowały sobie opozycję sprowadzając KIHAM do podziemia. Większej głupoty nie można było popełnić! To wówczas, chociaż nikt jeszcze o tym nie myślał, w harcerstwie coś pękło. Zostało zasiane ziarno, z którego miały wyrosnąć w przyszłości nowe organizacje harcerskie, między innymi ZHR.
Dnia 12 września, na Jasnej Górze Rada Porozumienia KIHAM wezwała podległe sobie kręgi do samorozwiązania. Jeżeli ktokolwiek myślał, że to koniec KIHAM był w wielkim błędzie. Może wyciągnę zbyt daleko idące wnioski, ale jestem przekonany, że to właśnie na Jasnej Górze, u stóp Królowej Polski „Niepokorne Harcerstwo” zajaśniało pełnym blaskiem. Myślenie było takie: oficjalnie nas nie będzie, ale nieoficjalnie pokażemy na co nas stać ! Jesteśmy przecież spadkobiercami minionych pokoleń, którym jesteśmy winni wierność i działanie!
Powróćmy zatem do Bydgoszczy.
W lipcu 1982 roku otrzymałem z Wydziału Oświaty i Wychowania Urzędu Miejskiego w Bydgoszczy propozycję objęcia stanowiska dyrektora „Domu Harcerza”. Przypomnijmy, że ta oświatowa placówka powstała w drugiej połowie lat 70-tych w celu kadrowego i programowego wsparcia bydgoskiego hufca ZHP. Dyrektor DH musiał posiadać wykształcenie pedagogiczne i podlegał służbowo inspektorowi oświaty. Początkowo odmawiałem przyjęcia tego stanowiska, gdyż miałem świadomość, że trudno będzie mi się współpracowało z harcerskimi władzami Hufca. W ostateczności wyraziłem zgodę i 1 sierpnia rozpocząłem urzędowanie. Z dzisiejszej perspektywy muszę przyznać, że nie zdawałem sobie wówczas sprawy, jak ważną rolę odegra prowadzony przeze mnie Dom Harcerza w zakresie integracji i aktywności „niepokornego harcerstwa”. Placówka naprawdę stała się domem harcerzy, którzy zaczęli się tutaj spotykać, działać, nawiązywać przyjaźnie i kontakty. Tutaj też spotykali się instruktorzy i harcerze starsi z rozwiązanego KIHAM.
Sprawdzianem mobilności i sprawności organizacyjnej Domu Harcerza, już pod moim kierownictwem była uroczystość odsłonięcia w dniu 12 października 1982 roku przed wejściem na stadion „Polonia” tablicy pamiątkowej poświęconej Henrykowi Józefowiczowi i Rajmundowi Pałubickiemu, harcerzom zamordowanym w maju 1945 roku przez jak to się wówczas mówiło „nieznanych sprawców”. Tajemnicą poliszynela było, że mordu dokonali pijani radzieccy żołnierze. Oficjalnie była to uroczystość hufcowa, ale przygotowana i przeprowadzona w całości przez jak to się oficjalnie mówiło społeczną kadrę Domu Harcerza. Ci społecznicy to nie kto inny jak środowiska „niepokornego harcerstwa”. Podjęcie się zorganizowania tej uroczystości było strzałem w dziesiątkę, bowiem jej wysoka ocena wytrącała argumenty wszystkim tym, którzy w kadrze Domu Harcerza widzieli jedynie wichrzycieli i opozycjonistów. Środowisko Domu Harcerza zaczęło być pozytywnie odbierane w środowisku harcerskim, a przede wszystkim miało poparcie władz oświatowych Bydgoszczy. Mogliśmy działać!
Dnia 17 października został przy Domu Harcerza zawiązany Harcerski Krąg Instruktorski „Kuźnica”. Zaczął on skupiać kadrę instruktorską spoza środowiska kihamowskiego ( działalności Kuźnicy została poświęcona osobna gawęda). Na początku listopada z kadry instruktorskiej 39 Bydgoskiego Szczepu Harcerskiego, którego komendantem była hm.PL Bogumiła Kaja, zawiązany został HKI „Zarzewie”. Pod koniec grudnia z rozwiązanego bydgoskiego KIHAM powstały cztery kręgi, a mianowicie Krąg Instruktorów Harcerskich „Żagiew”, KIH „Iskry”, KIH „Żar” oraz KIH „Stos”. Szybko się okazało, co nie do końca spostrzegły władze harcerskie, że wspomniane kręgi zaczęły dominować na harcerskiej „scenie” hufca. Wynikało to głównie z autentycznego zaangażowania ich członków i dobrych podstaw programowo – metodycznych.
I w tym miejscu zaczyna się historia ważnego przedsięwzięcia bydgoskiego środowiska „Niepokornego Harcerstwa”, które określono mianem „walki o Hufiec”.
We wrześniu 1982 roku władze bydgoskiej Chorągwi poinformowały o przeprowadzeniu na przełomie roku 1982/83 konferencji sprawozdawczo – wyborczych w hufcach. O terminach konferencji w poszczególnych hufcach miały decydować ich Rady. Istniała również możliwość odroczenia konferencji. Tak Komenda Chorągwi, jak i Komenda bydgoskiego Hufca dążyły do tego, aby termin odbycia bydgoskiej konferencji został przesunięty. Dlaczego? Harcerskie władze niepokoiła zauważalna aktywność, jak to określano „środowiska postkihamowskiego”. Jednak obradująca w październiku Rada Hufca większością głosów zdecydowała, że konferencja odbędzie się 18 grudnia 1982 roku.
I to wówczas środowisko „niepokornego harcerstwa” doznało olśnienia. Przecież istnieje niepowtarzalna szansa na legalne wprowadzenie do Rady Hufca swoich instruktorów! Wspominając tamten okres muszę przyznać, że jeszcze dzisiaj jestem pod wielkim wrażeniem determinacji i zaangażowania wielu młodych instruktorów. Nie jest prawdą, że byłem ich przywódcą i mentorem. Nie przypisuję sobie takiego tytułu, chociaż byłby to dla mnie zaszczyt. Oczywistym jest, że służyłem radą i swoim doświadczeniem. Ale cała zasługa leży po stronie, tych młodych ludzi, którzy wówczas uwierzyli, że rzetelnym i konsekwentnym działaniem można osiągnąć cel. Użyłem tutaj pojęcia „młodzi” ponieważ większość to 18, 19, 2o-latkowie, współcześni Kolumbowie gotowi w imię szczytnych ideałów zmieniać świat. W dalszej części mojej gawędy będę używał tego określenia.
Zaangażowanie całego środowiska w przygotowaniu się do konferencji było olbrzymie. Aby osiągnąć cel należało mieć przewagę ilościową na konferencji. Było to możliwe tylko wówczas, gdy na odbywających się konferencjach rejonowych zostaną wybrani „nasi” delegaci. Okazało się to o tyle proste ponieważ, jak to z ubolewaniem zauważyły władze harcerskie, starsza kadra instruktorska wywodząca się z grona nauczycielskiego wykazała /cyt./:”bierną postawę”. Na niektórych konferencjach rejonowych większość stanowili ludzie młodzi. Byli oni niekoniecznie związani z tzw. opozycją, ale oczekiwali zmian i wybierali delegatów spośród młodych kandydatów.
Gdy pod koniec listopada podano do wiadomości ostateczną listę delegatów na konferencję sprawozdawczo – wyborczą bydgoskiego Hufca było wiadomym, że „niepokorne harcerstwo” dysponuje większością. Kolejne trzy tygodnie to czas spotkań z „naszymi” delegatami i ustalanie strategii.
W tym miejscu należy się bardzo ważne przypomnienie. Opisywane wydarzenia miały miejsce w 1982 roku. Nadal obowiązywały przepisy stanu wojennego z jego wszystkimi konsekwencjami. Próba jakiegokolwiek przewrotu mogłaby mieć fatalne skutki. Każde działanie, każda decyzja musiała być dobrze przemyślana i uzasadniona. Nie można było pozwolić, aby władze znalazły pretekst do unieważnienia konferencji lub aktu wyborczego. Wszystko musiało być zgodne z przepisami i w majestacie prawa.
Pamiętny dzień 18 grudnia 1982 roku. Konferencja Hufca odbywała się w sali konferencyjnej budynku Komitetu Miejskiego PZPR (!). Była ona tak ważnym przedsięwzięciem, że nawet dzisiaj, po 32 latach przeżywam i wspominam bardzo wiele jej szczegółów i epizodów. Na przykład taki: trzeba się było policzyć, czyli sprawdzić, czy w głosowaniach i wyborach „młodzi” będą mieli rzeczywistą większość. Testem miało stać się głosowanie nad liczbą członków komisji skrutacyjnej. Prowadzący obrady zaproponował skład 5 osobowy. W tym momencie pwd. Dorota Barczak reprezentująca „młodych” zaproponowała skład 7 osobowy. Przeważającą liczbą głosów przyjęto propozycję Doroty. Było pewnym, sala należała do młodych! Trzeba było zadbać, aby do komisji skrutacyjnej weszli instruktorzy, którzy przypilnują uczciwego i prawidłowego liczenia głosów.
Chciałbym tutaj podzielić się bardzo ważną uwagą. Do wspomnianej tutaj konferencji przylgnęła opinia, jakoby wyłącznie młodzi instruktorzy i harcerze zadecydowali o jej wynikach. Tak nie było! Owszem „młodzi” jak to się mówi rej wodzili i nikt im tego nigdy nie odbierze. Jednak trzeba tu również odnotować postawę wielu delegatów rekrutujących się ze starszego pokolenia instruktorów. Wspomnijmy tu chociażby hm.PL Bogumiłę Kaja, hm.PL Genowefę Karge, hm. Lecha Bukowskiego, hm.PL Czesława Bulińskiego czy hm.PL Eugeniusza Szulca. Takich instruktorów, dzisiaj już zapomnianych było wówczas znacznie więcej. Wspierając młodych w tamtym czasie ryzykowali dużo i za to należy im się życzliwa i trwała pamięć.
Wróćmy jednak do samej konferencji. Dyskusja, która się wówczas przetoczyła była bardzo burzliwa. Delegaci „opozycji” totalnie skrytykowali działalność władz bydgoskiego Hufca. Nieudolne próby popierania dotychczasowego programu działania spotykały się z natychmiastową ripostą. Obserwując zachowania członków Komendy Hufca i bydgoskiej Chorągwi było widać narastającą panikę. Wprawdzie spodziewano się ataku, ale nie przewidziano, że będzie on tak silny.
Wynik wyborów do Rady Hufca w zasadzie nikogo już nie dziwił. Na 23 członków 13 było przedstawicielami „młodych”. Nie weszli do Rady głównie reprezentanci „betonu” atakujący KIHAM oraz blokujący wszelkie próby reform. Rada wybrała spośród siebie Komendę Hufca do której weszli: hm. Lech Ciabach – komendant Hufca, hm Janusz Andrysiak i hm. Zbigniew Kubiak – zastępcy komendanta Hufca oraz hm. Małgorzata Arendt (HKI Kuźnica), hm. Mariusz Dopierała (KIHAM), phm. Piotr Grądziel (KIHAM), hm. PL Leszek Lorenc i hm. Andrzej Tubielewicz.
Nasuwa się pytanie. Dlaczego „młodzi” mając przewagę nie zdobyli się na całkowite przejęcie władzy i obsadzenie wszystkich funkcji swoimi ludźmi ? Odpowiadając krótko: miały na to wpływ realia, możliwości i klimat, który panował wokół Hufca. Była wprawdzie koncepcja wybrania hm. Mariusza Dopierały na funkcję komendanta Hufca. On nawet wyraził zgodę. Szczerze mu jednak wówczas odradziłem. Miałem świadomość, że po krótkiej chwili świętowania sukcesu nadejdą szare dni rzeczywistości. Zderzenie się z realiami codzienności byłoby dla Mariusza nie do przeskoczenia. Wszystkie władze: polityczne, administracyjne, a przede wszystkim harcerskie uczyniłyby wszystko, aby takiego komendanta zdyskredytować i ośmieszyć. Do tego doszłaby jeszcze działalność służby bezpieczeństwa, która miała do dyspozycji szeroki wachlarz prowokacji. Przyszłość potwierdziła słuszność moich obaw. Ostatecznie Mariusz Dopierała wycofał swoją kandydaturę.
Konferencja sprawozdawczo – wyborcza z 1982 roku i wszystko co jej towarzyszyło, udowodniła, że aby osiągnąć cel trzeba wspólnie podjąć konkretne działania nie bacząc na piętrzące się trudności. Trzeba nie tracić nadziei i wiary. Dzisiaj patrząc za siebie, każdy kto uczestniczył w tym „zrywie” może być dumny ze swojej postawy. To właśnie takie zachowania podnosiły na duchu zniewolone wówczas społeczeństwo i pozwalały mu mieć nadzieję na lepszą przyszłość.
Prawdą jest, że już miesiąc po konferencji nastąpił zmasowany atak ze strony władz harcerskich i zaczęły się „schody”. W imię politycznych „pryncypiów” nie pozwolono młodym, ambitnym ludziom na przewietrzenie skostniałych struktur. Wydawałoby się, że ponieśli klęskę. To absolutnie błędne myślenie. Nikt nigdy nie odbierze „niepokornemu harcerstwu” dumy z dobrze spełnionego wówczas obowiązku.
22 sierpnia 2016 roku
hm. Janusz Pruski
Komendant Hufca ZHP Bydgoszcz - miasto w latach I.1978 - III.1982
Członek Rady Naczelnej ZHP w latach 1981 - 1985
Członek założyciel Harcerskiego Kręgu Instruktorskiego "Kużnica"
Członek założyciel Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej 1989
Czas przesilenia
Rok 1983
Skoro „młodzi” mieli liczebną przewagę w Radzie Hufca należało to wykorzystać i podjąć działania zmierzające do wprowadzenia chociaż minimalnych reform. Wydawałoby się, że taka jest logika zwycięstwa. Nic bardziej błędnego. Już na początku stycznia 1983 roku na posiedzeniu Komendy Hufca doszło do ostrego starcia hm. Mariusza Dopierały ( członka Komendy Hufca ) z komendantem Hufca hm. Lechem Ciabachem. Mariusz wrócił do sprawy weryfikacji kadry instruktorskiej w kontekście stosowania Prawa Harcerskiego. Nie miejsce tu na szczegóły. Obie strony zarzuciły sobie brak dobrej woli i działanie na szkodę harcerstwa. Oczywiście każdy inaczej rozumiał pojęcia „ dobrej woli” i „działanie na szkodę” . Stało się jasnym, że z tej mąki chleba nie będzie. Również posiedzenia Rady Hufca przebiegały w burzliwej atmosferze. Przytoczmy w tym miejscu wypowiedź ówczesnej zastępczyni komendanta bydgoskiej Chorągwi, którą wygłosiła na posiedzeniu Rady bydgoskiego Hufca 26 września 1983 roku opisującą sytuację w bydgoskim Hufcu w 1982 roku / cyt./ : „W skład Rady Hufca weszło wielu młodych instruktorów często o małym stażu i doświadczeniu instruktorskim……. Niestety, mimo wielu wysiłków ze strony kierownictwa Komendy Hufca i Komendy Chorągwi nie udało się osiągnąć porozumienia. Rada Hufca zbierała się stosunkowo bardzo często, próbując podejmować dyskusję nad najistotniejszymi problemami harcerstwa w Bydgoszczy. Jednak grupa instruktorów – członków Rady Hufca – działała w sposób destruktywny rozliczając tylko kierownictwo komendy za wszelkiego rodzaju niedociągnięcia i niepowodzenia”.
Tak Komenda Chorągwi, jak i Komenda Hufca usilnie szukały winnego tej sytuacji. Trzeba było bowiem obarczyć kogoś winą za coraz większy chaos i bezsilność. Szybko się okazało, że to ja ponoszę prawie że jednoosobową odpowiedzialność za to całe nieszczęście, które spadło na głowę harcerskich władz. Okazało się, że to moje działania sprawiły , że do Rady Hufca weszła tak liczna grupa młodych instruktorów! Pamiętam, że już w lutym, podczas jednej z rozmów z hm. Lechem Ciabachem, apelowałem do niego, aby kierownictwo Hufca czym prędzej podjęło z „młodą” częścią Rady dialog, co mogłoby pomóc w znalezieniu rozwiązanie patowej sytuacji. Z własnego doświadczenia, jako były komendant Hufca, wiedziałem, jak ważne jest prowadzenie rozmów i próby szukania tego co łączy. Przypomnę, o czym pisałem w gawędzie dotyczącej działalności HKI „Kuźnica”, że kierownictwo Hufca miało również możliwość spotykania się z młodymi instruktorami na kominkach tematycznych nazywanymi „kuźnicami”. Niestety nigdy nie skorzystało z tej możliwości, jak również i z moich rad. Nie jest prawdą, że „młodzi” nie mieli żadnych konstruktywnych pomysłów. Już na pierwszym posiedzeniu Rady Hufca właśnie z inicjatywy „młodych” podjęto uchwałę Rady w sprawie zwołania spotkania z miejskimi władzami administracyjno – politycznymi w celu, jak to zapisano, „rozwiania wszelkich wątpliwości i niedomówień”. Nigdy do takiego spotkania nie doszło. Wszelkie działania Rady w tym zakresie były przez Komendę Hufca natychmiast torpedowane. Władze harcerskie doskonale zdawały sobie sprawę, że dopuszczenie „młodych” do kontaktów z władzami politycznymi, czy administracją miasta mogłyby obalić lansowaną powszechnie opinię o nieodpowiedzialnych „małolatach w krótkich spodenkach”, którzy dorwali się do władzy.
Konflikt narastał i było wiadomym, że prędzej czy później osiągnie swoje apogeum.
Pogłębiająca się nieufność „młodych” członków Rady do kierownictwa Hufca sprawiła, że na posiedzeniu Rady Hufca w 23 czerwca 1982 roku zostało uchwalone votum nieufności wobec komendanta Hufca i jego zastępcy hm. Janusza Andrysiaka. Pomimo tak poważnego sygnału, ani Komenda Hufca, ani Komenda Chorągwi nie podjęły jakiejkolwiek próby wyjaśnienia sytuacji. Dzisiaj, z perspektyw lat wiemy dlaczego.
Władze harcerskie nie miały ochoty już niczego wyjaśniać, a tym bardziej podejmować jakichkolwiek rozmów. Zamiast dialogu szykowano atak. Władze postanowiły wdrożyć jedynie słuszne rozwiązanie polegające na natychmiastowym rozprawieniu się z „niesfornymi małolatami” i ich sojusznikami.
Najpierw zabrano się za hm. Mariusza Dopierałę ( wcale mnie to nie dziwi ). Rozkazem komendanta bydgoskiej Chorągwi ( hm.PL Jana Graczkowskiego) z dnia 27 czerwca druh Dopierała został zwieszony w prawach instruktora ZHP. Ponieważ musiał istnieć powód takiej decyzji, zarzucono mu nierozliczenie się z pobranego z Hufca sprzętu i problemy z rozliczeniem obozowych finansów. Dzisiaj wiemy, że były to zarzuty wydumane, służące jedynie za pretekst. W trybie pilnym ( czyli w dniu wydania rozkazu ) skierowano do Komisji Instruktorskiej Hufca Bydgoszcz – miasto wniosek o pozbawienie Dopierały praw instruktorskich.
W tym miejscu, na kanwie sprawy hm. Mariusza Dopierały, chciałbym poświęcić trochę miejsca ówczesnej Komisji Instruktorskiej Hufca Bydgoszcz-miasto, która w omawianym okresie odegrała bardzo ważną i pozytywną rolę. Na szczególne uznanie zasługują działania i postawa trzech druhen: hm.PL Genowefy Karge – przewodniczącej Komisji, phm. Krystyny Bojar – sekretarza oraz hm.PL Bogumiły Kaja – członka Komisji. To one, nie poddając się wywieranym naciskom i manipulacjom, przyczyniły się do tego, że kilku młodych instruktorów nie zostało usuniętych ze Związku
Przypomnijmy. Od lutego do grudnia 1983 do Komisji wpłynęło, poza sprawą hm. Mariusza Dopierały, jeszcze 6 wniosków o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego przeciwko instruktorom będących bądź członkami Rady Hufca, bądź członkami różnych kręgów instruktorskich. Wnioski dotyczyły: pwd. Andrzeja Pielachy, pwd. Andrzeja Leszczyńskiego, phm. Bogusławy Pasieki, pwd. Ewy Kruszyńskiej, phm. Andrzeja Chudzińskiego i pwd. Doroty Barczak.
Nie wdając się w szczegóły, należy nisko się pokłonić członkom Komisji Instruktorskiej Hufca ZHP Bydgoszcz - miasto, którzy odmówili wszczęcia postępowań dyscyplinarnych w stosunku do wymienionych instruktorów. Nie było to takie proste. Wszystkie wymienione wcześniej członkinie Komisji były w tamtych latach czynnymi zawodowo nauczycielkami i bardzo dużo ryzykowały w swoim środowisku zawodowym. Trzeba przyznać, że cieszyły się one bardzo dużym autorytetem, co sprawiało, że tak władze harcerskie Hufca, jak i Chorągwi chcąc nie chcąc musiały się z nimi liczyć. Niech te wspaniałe Druhny na zawsze pozostaną w naszej życzliwej pamięci!














Sprawozdanie z działalności Komisji Instruktorskiej Hufca ZHP Bydgoszcz - miasto za okres od grudnia 1982 do marca 1984 r. Archiwum Zespołu Historycznego bydgoskiego ZHR.
A co druhem Dopierałą? Tutaj również hufcowa Komisja Instruktorska stanęła na wysokości zadania i już 29 czerwca przywróciła Mariuszowi prawa instruktorskie. Jednak orzeczenie to zostało anulowane przez chorągwianą Komisję Instruktorską, a członkowie bydgoskiej komisji zostali zaproszeni na rozmowę „wyjaśniającą”. Zgodnie z zalecenie komisji chorągwianej został powołany zespół orzekający składający się z członków hufcowej Komisji Instruktorskiej oraz Komisji Rewizyjnej. Również i ten zespół oddalił wniosek o ukaranie Mariusza. Na początku września wpłynął do Komisji Instruktorskiej Hufca kolejny wniosek z Komendy Chorągwi, tym razem podpisany przez hm. Jerzego Karwowskiego, zastępcę komendanta bydgoskiej Chorągwi o rozpatrzenie postawy druha Dopierały. Jednak hufcowa Komisja Instruktorska sprawą się już nie zajęła, gdyż po wprowadzeniu w Hufcu 26 września 1983 roku zarządu komisarycznego sprawa, decyzją pełnomocnika Komendy bydgoskiej Chorągwi, hm.PL Krystyny Sosińskiej, została przejęta przez chorągwianą Komisję Instruktorską. I tak dalej i tak bez końca. Druha Dopierałę nękano jeszcze przez wiele miesięcy. Działania zmierzające do jego usunięcia z ZHP nigdy nie zostały ostatecznie zamknięte. Mariusza od 25 lat nie ma już pośród nas. Odszedł do innej rzeczywistości, innego świata. Ciekawe, jak czują się dzisiaj ci, którzy tyle energii poświęcili, aby mu – nie boję się użyć tego określenia – dokopać?
Wróćmy do jesieni 1983 roku. Zawieszenie Mariusza w prawach instruktorskich sprawiło, że nastąpiła radykalizacja postaw większości członków Rady Hufca. Mariusz nie mógł już uczestniczyć w posiedzeniach Komendy i Rady Hufca. W tym samym czasie podjęto działania zmierzające do usunięcia mnie ze stanowiska dyrektora Domu Harcerza. Wysunięto wówczas wobec mnie szereg zarzutów, które generalnie dotyczyły popierania „rewolty” i braku lojalności wobec władz harcerskich. Między innymi dowiedziałem się że, „dążę do obalenia legalnie wybranych władz hufca”. Było jasnym, że władze harcerskie idą na wojnę.
Na zwołanym 20 września plenum Rady zostały przedstawione zarzuty, które obarczały kierownictwo Hufca. Stały się one podstawą do postawienia wniosku o natychmiastowe odwołanie z pełnionych funkcji hm. Lecha Ciabacha oraz hm. Janusza Andrysiaka. W tej sytuacji pełnomocnik Komendy Chorągwi – hm.PL Krystyna Sosińska, hm. Lech Ciabach, hm. Janusz Andrysiak, hm. Zbigniew Kubiak oraz trzech członków Rady opuścili salę obrad. Posiedzenie opuściło również dwóch członków Komisji Rewizyjnej Hufca: hm. Andrzej Kowalski i hm. Wojciech Gawłowski. Pozostali na sali członkowie Rady uznali, że Rada ma prawo do podejmowania wiążących uchwał, gdyż na sali obrad pozostało więcej niż 2/3 uczestniczących w posiedzeniu członków Rady. W wyniku przeprowadzonego wówczas głosowania hm. Lech Ciabach został odwołany z funkcji komendanta Hufca, a hm. Janusz Andrysiak z funkcji zastępcy komendanta. Za odwołaniem głosowali wszyscy obecni na sali członkowie Rady. Na wakującą funkcję komendanta Hufca wybrano jednogłośnie druha hm. Lecha Bukowskiego dotychczasowego przewodniczącego Komisji Rewizyjnej Hufca.
Druh Bukowski miał zamiar pełnić funkcję komendanta społecznie. W związku z tym zaproponował i poprosił, abym zgodził się na pełnienie funkcji zastępcy komendanta Hufca. Miałem bardzo duże wątpliwości. Wiedziałem jednak, że jako dyrektor Domu Harcerza będę mógł pomóc druhowi Leszkowi w pełnieniu jego funkcji przejmując szereg jego obowiązków. Dlatego zgodziłem się na kandydowanie. Rada Hufca wybrała mnie na zastępcę komendanta Hufca. Uchwałę Rady o zmianach personalnych jeszcze tego samego dnia wywiesiliśmy na tablicy ogłoszeń w siedzibie Komendy Hufca. Dokument wisiał tylko przez noc ponieważ, już następnego dnia rano został zdjęty.
Podjęto uchwałę o kontynuowaniu obrad Rady Hufca w dniu 26 września.
Zapewne dla władz harcerskich był to szok. Musiały działać szybko i zdecydowanie, zwłaszcza, że o problemach bydgoskiego harcerstwa zaczęto coraz głośniej dyskutować „na mieście”.
Na drugą część posiedzenia Rady, zwołaną na 26 września, przybyła zastępca komendanta Chorągwi – hm.PL Krystyna Sosińska. Przedstawiając się jako pełnomocnik Komendy Bydgoskiej Chorągwi na Hufiec Bydgoszcz – Miasto przejęła, pomimo protestu członków Rady prowadzenie posiedzenia. W swoim wystąpieniu poddała totalnej, wręcz „miażdżącej” krytyce środowisko KIHAM, większą część członków Rady Hufca, no i oczywiście, a właściwie przede wszystkim moją osobę. Destrukcja! Chaos! Walka z wartościami socjalizmu! Oderwanie od realiów! Sprowadzenie młodzieży na manowce! To sztandarowe hasła towarzyszące obradom. Równocześnie Komenda Chorągwi, bez zgody Rady Hufca, zaprosiła na posiedzenie, tak zwany „aktyw instruktorski”, który ochoczo wtórował druhnie pełnomocnik. Świadczy o tym odczytane wówczas przez druhnę phm. Ewę Margańską oświadczenie 28 ośmiu instruktorów, który był peanem na cześć druha hm. Lecha Ciabacha. Sygnatariusze oświadczenia zmieszali z błotem większość członków Rady Hufca i Janusza Pruskiego. Ten ostatni był w zasadzie głównym winowajcą całego nieszczęścia, które spadło na bydgoski Hufiec.
(Przypis redakcji)
Na posiedzenie Rady Hufca władze zaprosiły dyrektorów i innych nauczycieli szkół w których społeczni instruktorzy - członkowie Rady prowadzili swoje drużyny. Atmosfera była rzec by można dość "gęsta" za sprawą dochodzących z sali oznak dezaprobaty dla obradującej Rady Hufca.
W czasie kiedy rozpoczynało się posiedzenie RH sprzed swojego domu uprowadzony zostaje przez tzw. "nieznanych sprawców" hm.PL Janusz Pruski. W samochodzie zostaje dotkliwie pobity i wyrzucony w lesie w niedaleko Trzcińca. Ani termin uprowadzenia, ani osoba nie była przypadkowa. Był to wyraźny sygnał skierowany do obradującej "młodej" Rady.




Oświadczenie 28 instruktorów. Archiwum Zespołu Historycznego bydgoskiego ZHR.
Nigdy nie dowiedzieliśmy się, kto z imienia i nazwisko podpisał się pod tym oświadczeniem. Na moje żądanie otrzymaliśmy tylko odpis odpisu! Może listę tych 28 „sprawiedliwych” zna druhna hm. Marianna Bereszyńska, ówczesny kierownik Wydziału Kadr Komendy Bydgoskiej Chorągwi, która potwierdzała swoim podpisem zgodność odpisu.
Dla nikogo nie było zaskoczeniem, że druhna phm. Ewa Margańska została w marcu 1984 roku komendantem bydgoskiego Hufca.
Wróćmy do posiedzenia Rady Hufca. Po totalnej krytyce wichrzycieli, a przede wszystkim anulowaniu przez Prezydium Rady Bydgoskiej Chorągwi uchwał Rady Hufca z 20 września, hm.PL Krystyna Sosińska odczytała uchwałę Prezydium Rady Bydgoskiej Chorągwi ZHP z dnia 24 września 1983 roku skierowaną do Rady Bydgoskiego Hufca.
Warto się z nią zapoznać w całości /cyt./:
"Rada Hufca ZHP Bydgoszcz – miasto
Prezydium Rady Bydgoskiej Chorągwi ZHP po zapoznaniu się z aktualną sytuacją w Hufcu ZHP Bydgoszcz – miasto, a konkretnie z działaniami podejmowanymi przez pewną grupę instruktorów stwierdza, iż mają one destruktywny wpływ na działalność hufca, tworzą wyraźne podziały w kadrze instruktorskiej co nie stanowi dobrego, twórczego klimatu do pracy w Związku. Należy nadmienić, że rozłam kadrowy, stagnacja programowa Rady Hufca, brak inspiracji w stosunku do drużyn i szczepów trwa w hufcu bydgoskim przynajmniej od trzech lat. W ostatnim roku harcerskim można było zaobserwować pewne symptomy inspiracji programowej w stosunku do drużyn ze strony komórek wykonawczych Komendy Hufca ZHP Bydgoszcz – miasto, jak również umocnienia pozycji ZHP w całokształcie życia społeczno – politycznego miasta Bydgoszczy. Działania powyższe nie były właściwie rozumiane i zauważane przez grupę członków Rady hufca dążących wręcz do osłabienia mocy komórek wykonawczych Hufca, a mających w zasięgu swojego zainteresowania inne sprawy nie mające nic wspólnego z umacnianiem działalności programowej Hufca, jak również tworzenia wśród kadry instruktorskiej.
Biorąc pod uwagę własną ocenę sytuacji, mając na uwadze dobro Hufca bydgoskiego Prezydium Bydgoskiej Chorągwi ZHP SUGERUJE przyjęcie następujących rozwiązań:
-
Pozostawić bez zmian obecny skład kierownictwa Komendy Hufca ZHP Bydgoszcz – miasto to jest na funkcji komendanta Hufca hm. Lecha Ciabacha, na funkcji zastępców komendanta Hufca hm. Janusza Andrysiaka i hm. Zbigniewa Kubiaka do czasu podjęcia innej decyzji przez Prezydium Rady Bydgoskiej Chorągwi.
-
Nie wprowadzać w skład Rady Hufca ZHP Bydgoszcz – miasto druha hm.PL Janusza Pruskiego do czasu innej decyzji przez Prezydium Rady Bydgoskiej Chorągwi ZHP.
-
W razie nie przyjęcia przez Radę Hufca w głosowaniu podanych powyżej warunków, Prezydium Rady Bydgoskiej Chorągwi ZHP upoważnia pełnomocnika Komendy Chorągwi hm. PL Krystynę Sosińską do zapoznania Rady Hufca z DECYZJĄ numer 2 Prezydium Rady Bydgoskiej Chorągwi ZHP" /koniec cyt./
Dokument został podpisany przez hm.PL Jana Graczkowskiego, komendanta Bydgoskiej Chorągwi ZHP.
Oczywistym było, że władze bydgoskiej chorągwi bardzo chciały zachować w Hufcu status quo. Pozwoliłoby to przede wszystkim na zachowanie twarzy szczególnie wobec władz politycznych, Jednak większość członków Rady Hufca odrzuciła takie rozwiązanie.
W tej sytuacji pełnomocnik Komendy Chorągwi hm.PL Krystyna Sosińska odczytała dwa kolejne dokumenty/cyt./:
(1)
"Prezydium Rady Chorągwi Bydgoskiej ZHP postanawia:
-
Zawiesić na funkcji komendanta Hufca ZHP Bydgoszcz – miasto hm. Lecha Ciabacha.
-
Powołać komisarycznego komendanta Hufca ZHP Bydgoszcz – miasto, pełnomocnika Bydgoskiej Chorągwi ZHP.
-
Pozostawić bez zmian obecną obsadę personalną na funkcjach zastępców komendanta Hufca.
-
Nie wprowadzać w skład Rady Hufca ZHP Bydgoszcz – Miasto hm.PL Janusza Pruskiego.
Powyższe postanowienia będą obowiązywały do czasu odbycia nadzwyczajnej konferencji sprawozdawczo – wyborczej Hufca
(2)
Rozkaz specjalny Komendanta Chorągwi Bydgoskiej ZHP
Mianuję komisarycznym komendantem Hufca ZHP Bydgoszcz – miasto pełnomocnikiem Komendy Chorągwi Bydgoskiej ZHP druha hm. Wojciecha Gawłowskiego na czas nieokreślony. Pełnomocnictwa dla komisarycznego komendanta zostaną określone oddzielnym pismem przez komendanta Chorągwi Bydgoskiej ZHP" /koniec cytatu/.
Po odczytaniu tych dwóch dokumentów hm.PL Krystyna Sosińska stwierdziła, że /cyt./: „odczytane przed chwilą decyzje są prawomocne z chwilą ogłoszenia czyli od dziś” (tj. 26.09.1983r. - przyp.autora)
Te dwa dokumenty i zawarte w nich decyzje zaskoczyły wszystkich, nawet wiernych władzom harcerskim instruktorów bydgoskiego Hufca . Niweczyły wcześniejsze działania podejmowane z takim trudem na rzecz harcerskiej odnowy. Odsłaniały prawdziwe intencje harcerskich władz bydgoskiej Chorągwi, dla których ważniejsze były polityczne pryncypia, a nie budowa Związku na zdrowych korzeniach. Przede wszystkim jednak oddalały od ówczesnego ZHP młodą, zdeterminowaną kadrę instruktorską, która mogła przejąć odpowiedzialności za przyszłość Związku.
****
Zakończmy na tym naszą gawędę nie wdając się w ocenę legalności i metod zastosowanych wówczas, tak przez Komendę Hufca, jak i Komendę Bydgoskiej Chorągwi. Niech każdy we własnym sumieniu dokona ich oceny i wyciągnie wnioski. Tamten czas, gdy wielu instruktorów ryzykując wiele, podjęło próbę walki o wprowadzenie harcerstwa na właściwe drogi można rozpamiętywać na wielu płaszczyznach. Jedno jest pewne, każdy kto z potrzeby swojego serca i przekonań uczestniczył w tych zmaganiach, zmierzających do naprawy harcerstwa ma prawo być dzisiaj dumny. Czas pokazał, do kogo należała prawda. Wprawdzie wielu z nas wyszło z tej bitwy poobijanych, to przecież nigdy się nie poddaliśmy!
„Za zrywem zryw, aż z jagniąt wyrosną lwy!” 1
A co działo się w bydgoskim Hufcu po 26 września 1983 roku? Nastał czas komisarza, ale o tym już w innej gawędzie.
27 czerwca 2016 roku
hm. Janusz Pruski
1 Aforyzm z filmu „Robin Hood”; reż. Ridley Scott; USA 2010
Rok 1988
Ostatnią próbą zwrócenia uwagi władzom na konieczność wprowadzenia zmian w ZHP był list otwarty środowiska odczytany na konferencji sprawozdawczo-wyborczej Hufca Bydgoszcz-miasto w dniu 07.12.1988 r. przez pwd. Michała Butkiewicza drużynowego 95 Bydgoskiej Drużyny Harcerzy. Jak się należało spodziewać postulaty odczytane w apelu nie spotkały się z zainteresowaniem obradujących delegatów. Wiosną 1989 roku, kierując się dobrem swoich środowisk, rady drużyn 9BWDH, 10BDHy, 10BDHek, 10BGZ, 34BDH, 68BDH i 95BDHy, składając stosowne dokumenty na ręce Komendanta Hufca Bydgoszcz-miasto, wystąpiły ze Związku Harcerstwa Polskiego i podjęły starania o wstąpienie do nowotworzącego się Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.
hm. Piotr Grądziel




Z Archiwum Zespołu historycznego ZHR Bydgoszcz

List opublikowano w nr. 61 Ilustrowanego Kuriera Polskiego 13.03.89 r.